wtorek, 29 września 2009

Pieśni Yggdrasil

“Songs of Yggdrasil: Shamanic Chants from the Northern Mysteries” Freyi Aswynn to bardzo dziwna płyta. Naprawdę bardzo dziwna. Przede wszystkim słychać od razu, że Freya jest Aleksandrianką. Szczególnie w utworze zatytułowanym “Invocation”. Dla mnie osobiście to ogromna radość, że Wicca Aleksandriańskie i Asatru tak fantastycznie się uzupełniają. Myślę, że gdyby Freya Aswynn nie odbyła rygorystycznego treningu z Alexem Sandersem jej intonacje nie były by aż tak poruszające. W końcu sam spędziłem niejeden wieczór na pracy z własnym głosem, tak by przysłużył mi się jak najlepiej podczas rzucania zaklęć, czy przyzwania Bogów. Takich efektów jak Freya Aswynn oczywiście nie osiągnąłem. Aczkolwiek język angielski wciąż kaleczę równie uroczo jak ona.

Kveldulf Gundarsson

“Teutonic Magic: The Magical and Spiritual Practices of the Germanic People” Kveldulfa Gundarssona to ciekawa książka, aczkolwiek jak na mój gust zbyt dużo widać w niej wpływów Magii Ceremonialnej. W moim przypadku to akurat nie jest atut, bo wychodzę z założenia, że jak się zajmuję Runami, to się nie zajmuję Magią Ceremonialną. I na odwrót, bo to przecież dwa kompletnie różne systemy. Pan Kveldulf Gundarsson ewidentnie uważa inaczej niż ja, łącząc dość swobodnie różne systemy mistyczne i magiczne, powołując się przy tym na wyidealizowanych raczej, niż historycznych Teutonów. Ponieważ zamówiłem kilka dość kosztownych książek jego autorstwa pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będą one prezentowały mniej eklektyczne podejcie zarówno w stosunku do Run, jak i do Ásatrú.

poniedziałek, 28 września 2009

Przygoda książkowego mola

Jeśli miał bym scharakteryzować jednym słowem swoje doświadczenia z Runami, to brzmiało by ono „przygoda”. Biorąc do ręki Runę opuszczam bezpieczne okolice i udaję się w nieznane. Wiele może mniej w tej podróży spotkać dobrego, wiele złego. Zawsze jednak mogę się nauczyć czegoś pożytecznego. A jeśli mi się poszczęści to nawet bardzo pożytecznego.

Powolutku buduję swoją bibliotekę poświęconą Ásatrú. Być może już dzisiaj dostanę z Amazonu paczkę, a w niej następujące pozycje:

1.„Our Troth: Living the Troth” Kveldulfa Gundarssona,
2.„Our Troth: History and Lore” Kveldulfa Gundarssona,
3.„Northern Tradition for the Solitary Practitioner: A Book of Prayer, Devotional Practice, and the Nine Worlds of Spirit” Galiny Krasskovej,
4.„Exploring The Northern Tradition: A Guide To The Gods, Lore, Rites And Celebrations From The Norse, German And Anglo-saxon Traditions” Galiny Krasskovej,
5.„Northern Mysteries and Magick: Runes & Feminine Powers” Freyi Aswynn,
6.„Songs of Yggdrasil: Shamanic Chants from the Northern Mysteries” (Audio CD) Freyi Aswynn.

Tak naprawdę jednak najbardziej czekam, aż dostanę przesyłkę z „The Ásatrú Edda: Sacred Lore of the North” opracowaną przez The Norroena Society.

piątek, 25 września 2009

Mój pierwszy raz

Swoje pierwsze Runy kupiłem jak miałem sześć, albo siedem lat w niewielkiej księgarni znajdującej się przy ulicy Madalińskiego 4 w Warszawie. Pamiętam, że były w przepięknym płóciennym woreczku. Do zestawu dołączona była pokaźnych rozmiarów książka na szorstkim, szarawym papierze. Kiedy ją przeczytałem duże wrażenie zrobiła na mnie informacja, że wyryte na deszczułkach Runy trzeba przed pierwszym użyciem wypełnić własną krwią. Bardzo mnie to przestraszyło, ale jednocześnie przez to Runy zafascynowały mnie jeszcze bardziej. Konsekrację zaplanowałem podczas pobytu w domu znajdującym się pod lasem, do którego przeprowadzili się moi dziadkowie po przejściu na emeryturę. Byłem tak przejęty całą sprawą, że oczywiście nie omieszkałem się podzielić swoimi planami z resztą rodziny. Moi rodzice nie wyrazili żadnego sprzeciwu. Nie wierzyli w magię, czy w Bogów i uznali, że nie odważę się na podobne samookaleczenie. Najpewniej mieli rację. Co innego babka. Zbeształa rodziców, no i mnie, twierdząc, że Runy to potężne narzędzie magiczne, a nie zabawka i, że nie ma zamiaru spokojnie patrzeć na to jak jej ukochany wnuczek oddaje swoją nieśmiertelną duszę we władanie pogańskim Bogom. Zabrała więc Runy, zabrała książkę. I tak się skończyło moje pierwsze spotkanie z Runami.

czwartek, 24 września 2009

Runy

W 1990 roku norweski jazzman polskiego pochodzenia Jan Garbarek wydał płytę zatytułowaną „I Took Up The Runes”.

W 2009 roku spędziłem wrześniowy wieczór słuchając płyty Jana Garbarka i przyglądając się przy świecach Runom. Bardzo dawno nie dotykałem swoich Run. Kilka lat temu dość intensywnie z nimi pracowałem, ale w pewnym momencie zdecydowałem skupić się wyłącznie na Tarocie. Runy wydały mi się zbyt nieujarzmione. Niebezpieczne. Biorąc do ręki Runę trudno było przewidzieć do czego Cię ten gest doprowadzi. To mogła być wizja. To mogło być jakieś zdarzenie. Inspiracja. Chyba wtedy nie byłem jeszcze na to wszystko gotowy. Czy teraz jestem?

środa, 23 września 2009

Dumézil o Bogach skandynawskich

Właśnie przeczytałem “Mythes et dieux des Germains – Essai d'interprétation comparative” Georgesa Dumézila. Bardzo interesująca pozycja pozwalająca umieścić wiele motywów z mitologii skandynawskiej w szerszym kontekście religioznawczym. Niekoniecznie zgadzam się z teoriami Dumézila, a przynajmniej z większością z nich. Chylę jednak czoła przed jego erudycją. Podobnie jak w przypadku „Złotej Gałęzi sir Jamesa Georgea Frazera “Mythes et dieux des Germains” to kopalnia wiedzy na temat mitów z różnych stron świat oraz podobieństw między nimi. Konkluzje autorów są w obydwu przypadkach drugorzędne w stosunku do bogactwa cytowanych źródeł.

wtorek, 22 września 2009

Czego to ludzie nie wymyślą

Uwielbiam Asatru. Naprawdę. Od czasu kiedy zacząłem interesować się tą religią moje życie zamieniło się w przygodę. Zazwyczaj fascynującą. Miejscami zabawną. Miejscami jednak absurdalną i trochę przerażającą.

Z całą pewnością do tych ostatnich należy moja „przygoda” z twórczością niejakich Galiny Krasskovej i Ravena Kaldery. Każdy kto poszukuje jakichś książek na temat Asatru chociażby na Amazonie z całą pewnością natknie się na ich publikacje wcześniej niż później. Ja nie jestem tutaj wyjątkiem. Nawet zamówiłem sobie “Northern Tradition for the Solitary Practitioner: A Book of Prayer, Devotional Practice, and the Nine Worlds of Spirit” ich autorstwa. No a potem, swoim zwyczajem, postanowiłem dowiedzieć się czegoś na temat autorów. I dowiedziałem się. Okazało się, że autorzy tych książek są sadomasochistami. W sieci krążą opisy ich „rytuałów”. I powiem szczerze, robią one naprawdę mocne wrażenie. Nie chodzi już nawet o to jak straszne rzeczy robią oni swoim uczniom, czy sobie nawzajem. O gustach się w końcu nie dyskutuje. Wiele z ich praktyk zagraża jednak, zarówno zdrowiu, jak i życiu uczestników. Nie mówiąc już o tym, że szczerze wątpię, by kapłani Asów i Wanów byli sadomasochistami, czy żeby rytuały ku czci tych Bogów miały kiedykolwiek sadomasochistyczny charakter. Czynienie z Ich kultu pretekstu dla zaspokajania czyichś erotycznych fantazji jest dla mnie nie do zaakceptowania. Jeśli ktoś chce praktykować sadomasochizm, to ja oczywiście nie mam nic przeciwko temu. Ale mieszanie do tego Bogów budzi mój zdecydowany sprzeciw.

Nie wiem co zrobię z książką Krasskovej i Kaldery, kiedy ją dostanę. Pewnie przeczytam. Ale naprawdę nie sądzę, żeby ludzie wykorzystujący kult Asów do torturowania innych ludzi mieli coś ciekawego do powiedzenia na temat Asatru.

poniedziałek, 21 września 2009

Londyn

Ostatni pobyt w Londynie jak zawsze pełen był przygód i przedziwnych zbiegów okoliczności. Nie wszystko da się opisać w jednej notce, ale od czego trzeba przecież zacząć.

Część dnia spędziłem na poszukiwaniu książek na temat Asatru. Nie znalazłem ich zbyt wiele. Większość dotyczyła Run i różnych form magii teutońskiej, a mnie na tym etapie interesowały bardziej rytuały, w których mógł bym czcić Asów i Wanów napisane przez doświadczonych Asatryjczyków. Książką, która wydała mi się z początku najbardziej wartościową nosiła tytuł „Temple of Wotan: Holy Book of the Aryan Tribus” i napisał ją niejaki Ron McVan. Zaniepokoił mnie jednak fakt, że autor zadedykował ją niejakiemu Miguelowi Serrano, o którym sporo swego czasu czytałem. Serrano był chilijskim dyplomatą zafascynowanym Nazizmem, w szczególności zaś Adolfem Hitlerem. Serrano uważał Hitlera za Kalki, czyli wcielenie hinduskiego Boga Wisznu, które pojawił się, żeby zakończyć Kali Yugę, w której obecnie żyjemy. Książki owej oczywiście nie zakupiłem. Podobnie jak nie zakupiłem „Seidways: shaking, swaying and serpent mysteries” bo zamiast o Seidr było w niej sporo o Cthulhu i Austinie Osmanie Spare, a nie takich informacji na tym etapie szukałem. Nie kupiłem też „Practical Magic in the Northern Tradition” Nigela Pennicka, bo mam wrażenie, że autor nie odróżnia Germanów od Celtów.

Kupiłem natomiast:

• „Essential Asatru: Walking the Path of Norse Paganism” Diany L. Paxson,
• „Taking Up The Runes: A Complete Guide To Using Runes In Spells, Rituals, Divination, And Magic” Diany L. Paxson,
• „Teutonic Magic” Kveldulfa Gundarssona,
• „Power and Principles of the Runes” Freyi Aswynn,
• „Galdrbok: Practical Heathen Runecraft, Shamanism and Magic” Nathana J. Johnsona i Roberta J. Wallisa,

a także:

• „The Prose Edda” Snorriego Sturlusona
• „The Poetic Edda”.

W sobotę w Londynie była też Freya Aswynn z pierwszym od dwudziestu lat warsztatami dotyczącymi Galdr. Na warsztaty niestety się nie wybrałem, ale cieszę się, że Freya Aswynn znowu zaczęła działalność na szerszą skalę.

25 września jest też spotkanie z Freyą Aswynn zorganizowane w Treadwell’s. Mnie na nim nie będzie, chociaż kto wie?